Wybuch wojny w Ukrainie zaskoczył wielu, wywołał strach i niepewność. Kilka godzin po tym jak rosyjskie wojska przekroczyły granicę z Ukrainą, w Polsce zaczęły się tworzyć kolejki w sklepach spożywczych, aptekach, przed stacjami benzynowymi. Zalęknieni chcieliśmy mieć choć namiastkę poczucia, że panujemy nad sytuacją.

Szybko jednak okazało się, że ten lęk Polacy przekuli w niespotykaną dotąd mobilizację. W pierwszych dwóch tygodniach wojny granicę przekroczyło około 1,5 mln uchodźców.

Zanim systemową pomoc przygotował rząd i samorządy, zanim ruszyły z pomocą NGOS-y, sprawę wzięli w swoje ręce ludzie. W całej Polsce oddolnie organizowali wsparcie dla uciekających przed wojną – udostępniali mieszkania, gotowali ciepłe posiłki na granicy, rozdawali kanapki na dworcu, pomagali w transporcie. Wkrótce o spektakularnej pomocy jaką Polacy niosą swoim sąsiadom zaczęły pisać światowe media.

Z telewizji, internetu, radia znamy często historie pojedynczych osób, wycinki. Czy to co obserwujemy jest prawdziwe w skali całego kraju? Jak rzeczywiście wyglądał ten zryw? Ilu z nas było zaangażowanych w pomoc uchodźcom? W jaki sposób pomagaliśmy i co nas motywowało?

Po ponad miesiącu od wybuchu wojny powstają nowe pytania: co dalej? Jak długo Polakom starczy sił na wspieranie uchodźców? Czy i kiedy przyjdzie moment zmęczenia? Co stanie się kiedy jako społeczeństwo odczujemy ekonomiczne skutki zmieniającego się świata?

Szlachetna Paczka przeprowadziła badanie, by poznać odpowiedzi na te pytania.

 

>>> PRZECZYTAJ RAPORT <<<